wtorek, 1 września 2009

Wpis na części dwie podzielony.




,,Nasz" ,,Rząd" działa oczywiście na niwie edukacji i bezpieczeństwa bardzo zawzięcie. Po manewrach pani Kasi Hall (Hail), która to uznała, że tak będzie lepiej, jeśli pięciolatki dostaną kartę poborową do szkoły, bo to wszędzie wcześniej zaczynają. Skoro jednak ta pani zaczęła edukację później, to jest mądra, czy nie? Jeśli jednak miało to na nią jakiś wpływ, to skąd ta pewność, że jej decyzje są właściwe? Otóż styl uprawiania polityki kosztem dzieci rodziców jest taki sam, jak opisana przeze mnie sprawa odebrania dzieci przez sąd w Szamotułach. Bo tak jest lepiej dla dziecka. Jedna dziwna osoba na stanowisku ministerialny wie lepiej tam w Warszawie co jest dobre dla mojego dziecka. Wolne żarty. Jednak usta prawdziwego specjalisty od podpisywania oświadczeń, doradcy i członka stałego zdradziły prawdziwy zamiar tej manipulacji: te dzieci dzięki temu wejdą wcześniej na rynek pracy(M.Boni). Oczywiście sprawa jasna - państwo upomina się o rekruta i przeprowadza brankę na rynek pracy. To nie koniec tej hucpy, bo:,,W większości państw UE do przedszkoli chodzi blisko 80 proc. dzieci, u nas — mniej niż połowa. «To stanowczo za mało» — twierdzi Komisja Europejska i zaleca, by przedszkolną edukacją objąć wszystkie dzieci od trzeciego roku życia. Jak przekonuje Komisja Europejska, brak przedszkolnej edukacji mocno ogranicza życiowe szanse najmłodszych obywateli. Szczególnie dotyczy to dzieci z rodzin zagrożonych ubóstwem(...).Kontakt z grupą rówieśniczą, pomoc logopedy, terapeuty, nauczyciela to coś, czego nie mają dzieci wychowywane w domu» — podkreśla Grażyna Szadkowska, doradca Łódzkiego Centrum Doskonalenia Nauczycieli i koordynator projektu «Przedszkole równa szanse»." Zwracam uwagę na zdanie: ,,życiowe szanse najmłodszych obywateli", oraz ,,dzieci z rodzin zagrożonych ubóstwem". Zabrzmiało smutno i troskliwie, lecz czy ktoś może jakoś zdefiniować pojęcie życiowej szansy, lub zagrożenia ubóstwem? Kto ocenia te życiowe szanse? Pani z CDN to oczywisty geniusz, dla którego najważniejszy jest kontakt z grupą rówieśniczą; tak by dziecko nie wiedziało, co to osoba starsza i jak należy się do niej odnosić, pomoc logopedy; by nikt tego belkotu i grypsery szkolnej dziatwy nie rozumiał, terapełta(?) zaiste w domu tego nie ma, bo jest ojciec i matka, ale odnoszę wrażenie, że ci wszyscy spece pochodzą z rodzin patologicznych, bo za wszelką cenę pragną rozszerzyć tą patologię na wszystkie rodziny. Każdego bardzo chętnie przerabiają na menela. Widocznie trauma nie pozwala im widzieć świata inaczej, jak tylko tak, jak sami zachowali własny dom w pamieci... A kasa płynie z naszych kieszeni, a kidnaperzy cieszą się.
Wszystko to dzieje się według dawno określonych celów: ,,Zrewolucjonizowane dzieci, usposobione wrogo dla dorosłych, stanowią najlepszy sposób zrewolucjonizowania a nawet rozbicia rodziny i społeczeństwa" - pisał towarzysz Lenin. Kiedyś Hitlerjugent, pionierzy, a dziś przedszkola....Ciekawe.

Foto ze stron:dhm.de, platforma.org, rp.pl cytat na niebiesko: literka.pl

2 komentarze:

  1. a jeżeli dziecko ma mamę logopedę a tatę pedagoga, to też mu źle w domu?
    Co za idiotyzm klasyfikowanie wszystkich domów/rodzin do jednego worka!
    Szkoda, że ta baba nie ma małego dziecka (a może ma i jest przy tym zbyt ambitna).
    A'propo rodzin patologicznych - to chyba tych rodziców nie stać na przedszkole dla swoich 6-latków?! Więc suma sumarum = patologi nie ominiemy w społeczeństwie!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ominiemy. Kryzys pozwala wydobyć z człowieka potencjał siły wystarczający, by mógł się z niego wydostać. Jeśli chce. Bywają tacy, co nie chcą. Bieda, czy tzw. zły dom jest raczej niewygodą, zatem zmusza człowieka do wyrwania się z tego. Jednak współczesne państwa hodują patologie. Przekleństwo demokracji polega na hodowli klienteli. Napiszę o tym szerzej dwa wpisy dalej.

    OdpowiedzUsuń