sobota, 12 września 2009

Z próżnego i Salomon nie naleje.


Czego nie zrobi Salomon zrobi nawet najbardziej liberalny rząd kiedy zabraknie mu pieniędzy. ,,Rząd" ogłosił ustami Jacka Rostowskiego przyszłoroczny deficyt, który wyniesie 52,2 miliardy złotych. Większość nie jest sobie wstanie wyobrazić takiej sumy, więc jest to wiadomość dla nielicznych. Na pewno jest to radosna wiadomość dla wszystkich geszefciarzy jacy istnieją w tej galaktyce; brakuje nam 52,2 mld. złotych, wszystkiego nie ukradniemy w podatkach, więc musimy pożyczyć. U was musimy pożyczyć! Oczywiście od razu francuski PNB Paribas zalecił odsprzedanie polskich papierów wartościowych. Sprawa prosta, bo kolejna planowana emisja papierów dłużnych będzie musiała mieć wyższą cenę wykupu. Pytanie tylko skąd ,,rząd" weźmie te pieniądze. Weźmie je z kieszeni każdego z nas. Planowana podwyżka podatków pośrednich zawsze odbija się na każdym kupującym. Jeśli nawet jedlibyśmy tylko korzonki z lasu, to zapalając żarówkę, czy włączając komputer, by przeczytać cokolwiek w internecie, zapłacimy podatek zawarty w energii elektrycznej. Jadąc do pracy, czy kupując wodę mineralną, zawsze robimy zrzutę na system. O podatku dochodowym nie wspomnę, bo to wstyd, kiedy pozwalamy się w tak perfidny sposób okradać. Kiedy ,,z grubsza" wiemy jak bawią się chłopcy od zarządzania nie swoim majątkiem, pozostaje zapytać, co to znaczy dla każdego z nas? ,,Każdy miliard złotych deficytu w państwowej kasie kosztuje podatników ponad 260 milionów złotych. Cała dziura w budżecie na 2009 rok będzie kosztować 7,1 miliarda złotych. Spłacimy ją dopiero w 2029 roku."( Dramatyczne wypowiedzi o tym, że ten dług zapłacą nasze dzieci i wnuki, jakoś nie wplyneły na ocenę tego ,,rządu", ani dorobku(?) ostatnich 20 lat.) Proszę zwrócić uwagę na konstrukcje zacytowanego tekstu: deficyt w państwowej kasie - kosztuje podatników. Tak jakbym sam sobie wymyslił ten dług. Wzasadzie konstrukcja jest taka: deficyt podatników. Okay powie ktoś, ale ktoś ten rząd wybrał. Zgoda, ale nie ja. Czyli logicznie rzecz ujmując demokracja to rządy większości, terroryzującej mniejszość. Jednak większość nie chce płacić wysokich podatków, ani tym bardziej zadłużać się u swoich wnuków, kiedy jeszcze nie ma dzieci! Czyli ktoś inny ma płacić! Czy to znaczy, że kradniemy? Tak. Wspieranie działań ,,rządu" opartych na takim systemie podatkowym, jest popieraniem kradzieży. Dlaczego tak się dzieje? Wbrew pozorom system ten jest prosty, a opiera się na korupcji totalnej (my kradniemy dużo, wy mniej, ale wzajemnie się chronimy. Czasem tym, co ukradniemy dzielimy się ,,dotująco". Jak szaraczek nie jest wstanie zrozumieć dla kogo ten system i ukradnie robiąc nam złodziejom konkurencję, to dla dyscypliny pokażemy napiętnujący materiał w tv. Policja będzie ścigać pijanych kierowców, pedofilii, a sądy skazywać będą rodziców za posiadanie dzieci i będzie im je odbierać. Resztę czasu wypełni papka medialna i kilku ,,etatowych" biskupów. Grunt by interes się kręcił. Jak któryś przesadzi z gorliwością, to dostanie kulkę na parkingu, albo powiesi się w monitorowanej celi.( miał się zastrzelić w domu, ale powiesił się we własnej celi).) Oczywiście to wszystko innym razem, by nie przydłużać. Zamiennie do deficytu budżetowego stosuje się pojęcie dziury budżetowej. Co to jest ten budżet? Budżet to jaskinia Janosika, który zabiera bogatemu, by dać biednemu. Problem jednak jest taki, że jak da biednemu, to ten staje się bogaty, więc i jemu też musi zabrać... Jeszcze do tego kompani zbója muszą dostać swoją dolę: To już wiemy, co to jest podatek. Po co jednak ,,rządowi" potrzebne pieniądze, kiedy podobno mamy kapitalizm? Jedynie nominalnie, bo faktycznie jesteśmy w szczytowej fazie etatyzmu socjalnego. ,,Rząd" jest największym przedsiębiorcą w tym kraju: sektor paliwowy, górnictwo, koleje, drogi, urzędy, szkoły, ,,służba zdrowia", wszystko to dotykając jedynie skrawka stanu państwowego posiadania zależy nie od prywatnego właściciela, lecz od państwa. Problem w tym, że te dziedziny produkując deficyt mają zyski. Jakim to sposobem? Sposobem dotacji. Raz ratuje się upadającą kopalnię, bo nie przynosi zysku, gdzie z drugiej strony węgiel jest bardzo drogi. Dotuje się elektrownie i sieci przesyłowe, gdzie prąd jest bardzo drogi. Dotuje się stocznie, gdzie podobno wszyscy potrzebują statków do transportu morskiego. Do tego dochodzą dopłaty do funduszy emerytalnych, rent rolniczych i litania państwowej ,,pomocy" nie zamknęła by się na dzisiejszy wpisie. Dotacje nie koniecznie muszą być wprost, mogą odbywać się na zasadzie odpisów, lub umorzeń podatkowych. Dlatego głównym problemem deficyt jest dla tych, którzy z,, państwowego" czerpią pełną garścią. Dla tych, którzy z tego nie korzystają niestety też. Jak już wspomniałem nawet działając w tzw.,,szarej strefie" płaci się podatki pośrednie, które obecny ,,rząd" podnosi. To znaczy, że jednak wie co robi. Dlaczego jednak wbrew logice i wolnemu rynkowi? Dlatego, że jest to ,,rząd" demokratyczny walczący przede wszystkim o popularność, sondaże i w konsekwencji o głosy wyborców. Do tego stopnia demokratycznie ubezwłasnowolniony, że przestraszył się trzystu stoczniowców. Czy nas nie jest więcej? Chyba, że jest tu jeszcze jakiś inny czynnik sprawczy, który zwiększa argument siły stoczniowców i im podobnych. Okupacja trwa. Życzył bym sobie by nastały czasy, gdzie każdy żyje i je za swoje. Ten kryzys jest taką szansą, lecz potrzebna jest nam władza która niekoniecznie patrzy na słupki sondażowe. Czy doczekamy się Polskiego Pinocheta?

cytat: emoney, fot: polonica.net

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz